Jak naprawdę tanio robić zakupy na Węgrzech – przewodnik z perspektywy „miejscowego z Polski”

Pierwszy raz, gdy pojechałem na zakupy do Budapesztu, byłem przekonany, że „na pewno będzie taniej niż w Polsce”. Skończyło się rachunkiem wyższym niż w Krakowie i lekkim szokiem przy kasie. Po kilku wyjazdach, rozmowach z miejscowymi i przekopaniu węgierskich forów obraz jest dużo bardziej trzeźwy: Węgry nie są krainą tanich zakupów, a przy podstawowych produktach często… jest drożej niż u nas.

Z drugiej strony, jeśli zaczniesz kupować jak Węgrzy – a nie jak turysta z przewodnikiem w ręku – da się naprawdę mocno przyciąć koszty. Klucz to wybór miejsca i kanału zakupów, nie nadzieja, że „za granicą musi być taniej”.

Gdzie Węgrzy realnie szukają oszczędności?

Na poziomie ulicy widać prosty schemat:

  • codzienne duże zakupy – w dyskontach: Lidl, Aldi, Penny Market, Spar Discount, Auchan, Tesco,
  • świeże warzywa, owoce, część mięsa i lokalnych wyrobów – na targach i u drobnych rolników,
  • sklepy w ścisłych centrach turystycznych – tylko w ostateczności.

To ważne, bo przy obecnych cenach wielu rzeczy naprawdę nie opłaca się kupować w „pierwszym lepszym” sklepie. Dla porównania:

  • kostka masła 250 g: na Węgrzech ok. 11,72 zł, w Polsce 7–7,50 zł,
  • podstawowe sery, mleko, konserwy – w większości tańsze w polskim dyskoncie niż w węgierskim supermarkecie.

Dlatego miejscowi świadomie dzielą zakupy na dwa światy:

  • dyskont = baza koszyka (nabiał, suche produkty, chemia, pieczywo),
  • targ = świeże jedzenie i lokalne rarytasy, ale tylko wybrane.

To nie jest „styl życia” – to reakcja na ceny i inflację.

Budapeszt: turystyczna pułapka vs. normalne miasto

W Budapeszcie są dwa równoległe światy:

  1. Świat turysty – Vaci utca, okolice parlamentu, bulwary nad Dunajem, Hajdúszoboszló i inne kurorty. Tu:

    • za zwykłe zakupy płacisz jak w kurorcie nad Bałtykiem,
    • sklepy „gourmet” i małe markety przy atrakcjach mają ceny sztucznie podbite,
    • papryka i salami pakowane „giftowo” potrafią kosztować jak luksusowe delikatesy.
  2. Świat mieszkańca – osiedla kilka ulic dalej, targi dzielnicowe, dyskonty przy blokowiskach:

    • pieczywo jest śmiesznie tanie:
      • chleb krojony ok. 3 zł,
      • bułka kajzerka ok. 0,76 zł,
    • mięso drobiowe jest wyraźnie tańsze niż w Polsce – piersi z kurczaka ok. 16,26 zł/kg (u nas okolice 25 zł/kg),
    • promocje w Lidl/Aldi/Penny/Auchan to codzienny sport narodowy.

Miejscowi bardzo konsekwentnie unikają robienia dużych zakupów w turystycznych dzielnicach – nawet jeśli mieszkają blisko. Tak samo jak my omijamy sklep na Krupówkach, gdy chcemy zrobić normalne zakupy.

Targowiska w Budapeszcie: gdzie kupuje mieszkaniec, a gdzie turysta?

Jeśli myślisz „targ w Budapeszcie”, pewnie widzisz przed oczami Wielką Halę Targową przy Fővám tér. Ładna, klimatyczna… i w dużej części pod turystę.

Jak to wygląda od kuchni?

1. Wielka Hala Targowa (Nagy Vásárcsarnok)

  • Turyści: chodzą po parterze przy głównych wejściach, kupują kolorowe zestawy papryki i mini salami w pudełkach.
  • Mieszkańcy:
    • przychodzą rano,
    • idą głębiej, do mniej reprezentacyjnych stoisk,
    • kupują mięso i warzywa bez zbędnej „pamiątkowej” oprawy.

Te same produkty potrafią być:

  • przy wejściu – z marżą „na zdjęcia z Instagrama”,
  • w głębi hali – znacznie taniej, bliżej realnych cen węgierskich.

2. Lehel Market

To targowisko, o którym turyści rzadko słyszą, a miejscowi mówią wprost: „tam jest taniej”.

  • Pełen zestaw: mięso, nabiał, warzywa, owoce, przetwory.
  • Ceny zazwyczaj niższe niż w Wielkiej Hali.
  • Sprzedawcy przyzwyczajeni do stałych klientów, łatwiej pogadać o cenie przy większych zakupach.

3. Hunyadi tér i inne małe rynki dzielnicowe

  • Spokojniejsze, bardziej lokalne, bez turystycznego zadęcia.
  • Idealne na bieżące zakupy, gdy mieszkasz w okolicy.

Jak Węgrzy „wyciskają” ceny na targach?

Na targu ceny są „żywe”. Ten sam pomidor czy papryka może mieć:

  • na stoisku A – cenę „dla leniwych”,
  • na stoisku B, trzy alejki dalej – 20–30% taniej.

Dlatego miejscowi robią trzy rzeczy:

  1. Obchodzą targ, zanim kupią
    Nie kupują na pierwszym stoisku przy wejściu. Najpierw robią obchód, patrzą na ceny, dopiero potem biorą siatki do ręki.

  2. Kupują większe ilości u jednego sprzedawcy
    Zasada jest prosta:
    „Wezmę 2 kg zamiast 1 – da się coś zrobić z ceną?”.
    W wielu przypadkach kończy się to dodatkowym rabatem kilku–kilkunastu procent.

  3. Wiedzą, kiedy i skąd

    • Pod koniec dnia łatwiej dostać zniżkę na warzywa i owoce, których nikt nie chce już targać z powrotem.
    • Warzywa/owoce w sezonie potrafią być bardzo rozsądne cenowo, poza sezonem – odjeżdżają ostro do góry. To nie jest kilka procent, tylko często podwojenie ceny.

Pro tip:
Największe oszczędności są na produktach prosto od rolnika. Na targach, gdzie przyjeżdżają gospodarze z okolicy, ceny bywają nawet o 50% niższe niż za podobny towar w dużej sieci. To dotyczy zwłaszcza warzyw, owoców, miodu, domowych przetworów.

Targ vs sklep „gourmet”: ta sama papryka, dwa różne światy

Na forach Węgrzy często wrzucają takie przykłady:

  • pomidory na lokalnym targu: ok. 2,50 zł/kg,
  • te same pomidory w „delikatesach gourmet”: ok. 5,00 zł/kg.

Czyli dokładnie 100% różnicy tylko za to, że sklep ma modny wystrój, muzyczkę i napis „gourmet”.

To samo dotyczy:

  • kolorowych zestawów papryk mielonych w puszkach „dla turystów”,
  • miodów i dżemów w ozdobnych słoiczkach,
  • lokalnych serów i wędlin.

Na targu – zwykły słoik, zwykła etykieta, normalna cena. W sklepie „gourmet” – design i cena jak za pamiątkę, nie jak za jedzenie.

Co na targu naprawdę opłaca się kupować (i zabrać do Polski)?

Najlepiej wychodzą zakupy rzeczy, które:

  • typowo węgierskie,
  • w Polsce są drogie albo trudno dostępne,
  • dobrze znoszą podróż.

Lista „pewniaków”:

  • Papryka mielona (słodka i csípős – ostra)
    Absolutny klasyk.
    Na zwykłym stoisku:

    • ok. 800–1200 HUF / 100 g (ok. 8,80–13,20 zł),
    • jakość często lepsza niż „turystyczne” zestawy w metalowym pudełku.
  • Węgierskie salami (np. Pick Szeged)

    • na normalnym stoisku: ok. 2500–3500 HUF / 500 g (27,50–38,50 zł),
    • twarde, dojrzewające – idealne do transportu.
  • Kiełbasy paprykowe / csípős
    Kupowane na wagę, często można spróbować plasterek.
    Świetne do gulaszu, leczo i na deskę wędlin.

  • Miody i dżemy lawendowe
    Zwłaszcza z małych gospodarstw – często lepsze niż marketowe odpowiedniki w tej samej cenie.

  • Domowe przetwory, kiszonki, pasty paprykowe
    Produkty, które rzadko wychodzą poza lokalny rynek. W Polsce praktycznie nieosiągalne w takiej formie.

Dyskonty: gdzie Węgrzy „robią bazę” zakupów

Jeśli zapytasz Węgrów, gdzie robią najtańsze zakupy spożywcze w 2025 roku, odpowiedź będzie niemal zawsze ta sama:

Lidl, Aldi, Penny Market, Auchan, Tesco, Spar (zwłaszcza tańsze formaty).

To tam kupuje się:

  • mleko, jogurty, sery, konserwy,
  • makarony, ryż, olej, mąkę,
  • chemię, środki czystości,
  • słodycze, napoje.

I tu ważna rzecz: wiele z tych produktów jest droższych niż w Polsce. Masło, sery, mleko, konserwy – na rachunku wyjdą wyżej niż w Biedronce czy Lidlu w Małopolsce. Dlatego Węgrzy „ratują się” w inny sposób:

Marki własne – główna broń przeciw rachunkom

  • produkty private label w dyskontach są:
    • wyraźnie tańsze od marek znanych z reklam,
    • często produkowane w tych samych zakładach, ale pod inną etykietą,
  • to dotyczy:
    • nabiału,
    • wędlin,
    • makaronów, mąki, cukru,
    • chemii domowej.

Im więcej marek własnych w koszyku, tym mniejszy rachunek. To samo podejście dobrze znamy z Polski – tylko na Węgrzech jest to jeszcze bardziej „być albo nie być” dla domowego budżetu.

Promocje i gazetki – planowanie jak projekt

Typowy schemat na forach:

  • przegląd gazetki Lidla/Aldi/Penny/Tesco,
  • spisanie, gdzie co jest najtaniej w danym tygodniu,
  • jeden większy wypad do sklepu z listą (często łączony z inną sprawą w mieście).

Przypadkowe zakupy „po drodze z pracy” w małym sklepie osiedlowym = gwarantowany wyższy rachunek.

Ceny: Węgry vs Polska (zwłaszcza Małopolska)

Jeśli porównasz koszyk z Budapesztu z koszykiem z Krakowa, obraz jest trzeźwy:

  • żywność ogółem – poziom zbliżony, bez efektu „o, jak tu tanio”,
  • podstawowe produkty (mleko, masło, sery, konserwy) – na ogół drożej na Węgrzech,
  • pieczywo – relatywnie tanie na Węgrzech (np. chleb 3 zł, bułka 0,76 zł), to jeden z filarów oszczędzania,
  • drobiowe mięso – wyraźnie tańsze na Węgrzech (piersi ok. 16,26 zł/kg vs ~25 zł/kg w Polsce),
  • warzywa i owoce – mocno sezonowe, w sezonie na targach może być przyjemnie, poza sezonem – często drożej niż w Polsce,
  • lokalne rarytasy (papryka, salami, wina) – często droższe nominalnie niż podobne półki u nas, ale to inna liga jakości/smaku.

Z perspektywy mieszkańca Małopolski: w Polsce nadal taniej zrobisz bazowy koszyk codzienny, zwłaszcza jeśli mówimy o nabiale, maśle czy serach. Na Węgrzech „wygrywasz” głównie klimatem, lokalnym charakterem i częścią mięs/drobiu.

Miasto vs wieś na Węgrzech – czy poza Budapesztem jest taniej?

Mit: „Na wsi zawsze jest taniej”.
Rzeczywistość: to zależy, co kupujesz.

  • Na plus wsi:

    • tańsze, świeże produkty bezpośrednio od rolnika: warzywa, owoce, jaja, czasem mięso,
    • lokalne targi, gdzie naprawdę można zejść z ceny przy większych ilościach.
  • Na minus:

    • słabsza konkurencja między sklepami = markowe produkty, kosmetyki, żywność egzotyczna często droższe niż w Budapeszcie,
    • mniej promocji, mniejsze formaty sklepów.

Dlatego typowo „węgierskie” podejście jest takie:

  • Budapeszt i większe miasta – duże zakupy w dyskontach + lokalne targi dzielnicowe,
  • mniejsze miejscowości i wieś – wykorzystanie targów i zakupów „od gospodarza”, z markowymi produktami ostrożnie.

Inflacja, limity marż i co to zmienia dla Twojego rachunku

Na liczbach wygląda to tak:

  • ogólna inflacja CPI spadła z ok. 5,6% do ok. 4,2% – nadal rośnie, ale wolniej,
  • usługi (w tym gastronomia, fryzjer, atrakcje): +7% r/r – jedzenie „na mieście” i rozrywka robią się coraz droższe,
  • żywność: +5,4% r/r – każdy wypad do sklepu to czuć,
  • alkohol i papierosy: +6,3% r/r,
  • paliwo: ok. –7,1% r/r – tu oddech ulgi.

Dodatkowo wprowadzono limit: na wybrane produkty spożywcze marża nie może przekroczyć 10%. Brzmi jak ratunek, ale w praktyce:

  • te konkretne produkty bywają faktycznie trzymane w ryzach cenowych,
  • sklepy próbują „odrobić” to na innych towarach,
  • największy sens ma polowanie na te właśnie pozycje w dyskontach.

Nie ma tu magii – to po prostu narzędzie, które warto świadomie wykorzystać, zamiast wierzyć, że „wszystko dzięki temu stanieje”.

Jedzenie: gotować samemu czy jeść na mieście?

Tu różnice są kolosalne.

Scenariusz 1 – gotujesz sam

Przy zakupach w dyskontach i rozsądnym podejściu do targu:

  • tani obiad z zakupów: ok. 1500–2500 HUF/osobę
    (proste danie z makaronu/ryżu + mięso/dodatek warzywny, chleb, coś do picia).

To są poziomy całkiem przystępne nawet przy polskich zarobkach – pod warunkiem, że:

  • unikasz „gourmetów” i sklepów przy atrakcjach,
  • kupujesz sezonowe warzywa/owoce,
  • korzystasz z marek własnych.

Scenariusz 2 – jesz codziennie na mieście

  • typowy obiad w restauracji w większym mieście: 4500–7000 HUF za danie główne,
  • do tego napój, deser, serwis – łatwo kończysz na 8000–10 000 HUF za obiad.

Różnica jest oczywista: 2–3 razy drożej niż domowy posiłek z produktów z dyskontu.

Jeśli masz ograniczony budżet, klasyczny kompromis wygląda tak:

  • śniadanie i kolacja – z zakupów w dyskoncie,
  • 1 „porządny” obiad na mieście co 1–2 dni,
  • lokalne specjały (papryka, salami, wino) – kupione na targu i konsumowane „domowo”.

Atrakcje nad Dunajem vs jedzenie – co zjada Twój budżet?

Bilety wstępu w Budapeszcie potrafią mile „skurczyć” planowany budżet na jedzenie.

  • mniejsze atrakcje: od ok. 2300 HUF (ok. 23–24 zł),
  • popularne, „must see”: od ok. 5000 HUF (ok. 51–52 zł).

Dla porównania:

  • za 5000 HUF zrobisz porządne zakupy na obiad i kolację dla 1–2 osób,
  • za 5000–7000 HUF zjesz jeden standardowy obiad w restauracji.

Węgrzy rozwiązują to prosto:

  • wybierają 2–3 atrakcje płatne, a resztę robią „na spacerowo”,
  • jedzenie starają się ogarniać z dyskontów i tańszych lokali z dala od turystycznych osi,
  • bilety wstępu traktują jako „luksus”, nie standard dnia.

Jeśli zrobisz podobnie, nie wrócisz z poczuciem, że całe pieniądze poszły w kasy muzeów.

Węgierskie wina, alkohole i słodycze – co brać, żeby nie przepłacić?

Wina

Miejscowi kupują w dwóch miejscach:

  • dyskonty (Tesco, Lidl, Aldi, Penny) – tanie, codzienne butelki,
  • małe sklepy z winem / targi – butelki z mniejszych winnic, często świetne w relacji cena–jakość.

Sensowne przedziały:

  • przyzwoite wino z małej winiarni, często lane do plastikowych butelek – ok. 7–15 zł przeliczeniowo, a smakowo potrafi zawstydzić drogie etykiety.

Dobre wybory:

  • Tokaj słodki/półsłodki – bezpieczny prezent „dla każdego”,
  • lokalne czerwone typu Merlot – do obiadu, nie na półkę kolekcjonera,
  • wina musujące marek własnych w dyskontach – tanie i lubiane „na imprezę”.

Mocniejsze rzeczy

  • Unicum – węgierski klasyk, ziołowy likier.
    • taniej kupisz go w supermarketach niż na lotnisku czy w sklepach przy atrakcjach.

Słodycze

  • Túró Rudi – sernikowy batonik w czekoladzie, kultowa przekąska.
  • inne lokalne słodycze najtaniej w dyskontach, nie w sklepie z pamiątkami.

Miody i dżemy lawendowe

Najlepiej:

  • na targu – więcej lokalnych producentów,
  • często bardziej „domowe” niż to, co znajdziesz w markecie,
  • dobre jako prezent, bo łatwo przewieźć, nie są bardzo drogie.

Budapeszt: jak logistycznie ogarnąć tanie zakupy

Kilka praktycznych zasad, które ułatwiają życie:

  • omijaj sklepy przy głównych atrakcjach – wszystko jest tam „pod turystę”,
  • transport publiczny działa sprawnie i jest cenowo zbliżony do polskiego standardu – podjechanie 2–3 przystanków do dużego Lidla/Aldi naprawdę się opłaca,
  • okolice dworca Nyugati to dobry punkt orientacyjny, ale:
    • same sklepy przy dworcu są droższe,
    • taniej jest kilka ulic dalej w stronę blokowisk lub 1–2 przystanki tramwajem/ metrem,
  • ciężkie zakupy (woda, piwo, większe paczki) rób tam, gdzie masz od razu tramwaj/metro – nie ma sensu targać siatek przez pół miasta.

Budżet dzienny na jedzenie – jak to ułożyć w praktyce?

Dla uproszczenia:

  • tani wyjazd, mocne oszczędzanie4000–6000 HUF/dzień/osobę
    Śniadanie i kolacja z dyskontu, „tani obiad” (street food, stołówka, tańsza knajpa) albo własne gotowanie.

  • komfortowo, ale bez szaleństw7000–10 000 HUF/dzień/osobę
    Jedno sensowne wyjście na obiad + reszta z Lidla/Aldi/Tesco.

  • na luzie – powyżej 10 000 HUF/dzień/osobę
    Obiady w restauracjach, przekąski, kawa w centrum – tu już bardziej „turystyczny” tryb.

Dobrze działa prosty podział:

  • ok. 30% budżetu – śniadanie/przekąski z dyskontu,
  • ok. 50% – główny posiłek (na mieście lub ugotowany),
  • ok. 20% – kawa, lody, spontaniczne zachcianki.

Najczęstsze pytania – odpowiedzi „z terenu”

Gdzie miejscowi na Węgrzech robią najtańsze zakupy spożywcze w 2025 roku?
W dyskontach: Lidl, Aldi, Penny Market, dalej Tesco, Auchan, tańsze formaty Spar. Targi i hale targowe są dodatkiem – głównie do świeżego jedzenia i lokalnych produktów.

Które targowiska w Budapeszcie są dobre na tanie zakupy lokalnych produktów?
Najczęściej polecane przez mieszkańców są m.in.:

  • Lehel Csarnok (Lehel tér),
  • Rákóczi téri Vásárcsarnok,
  • Fehérvári úti Vásárcsarnok,
  • Fővám téri Nagyvásárcsarnok – ale z pominięciem najbardziej turystycznych stoisk przy wejściach.

Czy na węgierskich targach można negocjować ceny? O ile da się zejść?
Tak, ale najlepiej działa na mniejszych, lokalnych stoiskach. Realne jest zazwyczaj:

  • 5–10% przy mniejszych zakupach,
  • więcej przy większych ilościach lub pod koniec dnia.

Do tego dochodzi 20–30% różnic między samymi stoiskami – więc największą „zniżkę” robi nie tyle targowanie, co wybór właściwego kramu.

Najważniejsze wnioski „w pigułce”

  • Podstawowe jedzenie (masło, mleko, sery, konserwy) – zazwyczaj droższe na Węgrzech niż w Polsce.
  • Mięso drobiowe – wyraźnie tańsze na Węgrzech.
  • Pieczywo – relatywnie tanie, często fundament oszczędzania.
  • Warzywa i owoce – mocno sezonowe; w sezonie z targu i od rolnika super, poza sezonem potrafią kosztować fortunę.
  • Targ + dyskont to standardowa strategia Węgrów – nie „hipsterka”.
  • Sklepy gourmet i punkty w turystycznych dzielnicach – idealne, jeśli chcesz przepłacić.
  • Małe winiarnie i domowe wina (nawet w plastiku) – często świetne za 7–15 zł.
  • Kupowanie od rolników i małych producentów potrafi ściąć cenę nawet o 50% vs sieci, przy lepszej jakości.
  • Miejscowi konsekwentnie dzielą zakupy: co jest tańsze na targu – kupują na targu; resztę biorą z dyskontów.

Jeśli zaczniesz kopiować ich nawyki, Węgry przestaną być „drogie jak z folderu biura podróży”, a zaczną wyglądać jak całkiem rozsądne miejsce na zakupy – pod warunkiem, że przestaniesz je robić jak turysta.