Najsłynniejsze winnice Tokaju – przewodnik po regionie, producentach i winach
Tokaj ma w sobie coś przewrotnego. Jedziesz w góry, widzisz spokojne miasteczka, pagórki porośnięte winoroślą, rzeki płynące leniwie w dolinach – a pod ziemią kryją się setki kilometrów piwnic, w których od wieków dojrzewają jedne z najsłynniejszych win świata. I to nie jest metafora. Najstarsza z tych piwnic ma około 700 lat i została wykuta w wulkanicznym tufie jeszcze w czasach, gdy winnice zakładali tu włoscy osadnicy w XIII wieku.
Jeśli myślisz o Tokaju jako o „jakimś tam słodkim winie”, warto dać mu drugą szansę. To żywy, bardzo konkretny region: około 5–6 tysięcy hektarów winnic, ściśle wytyczone granice apelacji, system cru, który powstał wcześniej niż wiele słynnych klasyfikacji we Francji, oraz tradycja, która sięga głębiej, niż sugerują foldery turystyczne.
Gdzie leży Tokaj i dlaczego właśnie tam?
Region tokajski leży na północnym‑wschodzie Węgier, wokół takich miejscowości jak Tokaj (miasteczko), Mád, Tarcal, Tállya, Erdőbénye czy Sárospatak. Część historycznego obszaru ciągnie się także po stronie słowackiej, więc jednym wyjazdem możesz „zaliczyć” dwa kraje.
Sercem krajobrazu są Tokaj‑hegy i Góry Tokajsko‑Slańskie, należące do pasma Zemplén. To nie są zwykłe pagórki: to dawne stożki wulkaniczne. Na ich zboczach leżą winnice, a pod nimi – piwnice wykute w wulkanicznym tufie, często nawet na 10–13 metrach głębokości. W środku przez cały rok utrzymuje się naturalna temperatura około 10°C i wysoka wilgotność. W praktyce to idealne warunki do długiego dojrzewania win, bez klimatyzacji, „jak Pan Bóg przykazał”.
Ta wulkaniczna gleba – tuf, popioły, bazalty – robi różnicę w kieliszku. Furmint czy hárslevelű z Tokaju nie smakują tak, jak białe wina z kredowych gleb Szampanii czy wapieni Burgundii. Są bardziej napięte, mineralne, z charakterystycznym „kamiennym” tłem, którego naprawdę trudno szukać gdzie indziej. I właśnie na takim podłożu powstają zarówno świeże, wytrawne biele, jak i legendarne słodkie Tokaji Aszú.
Do tego dochodzi mikroklimat dolin rzek Bodrog i Cisa. Jesienią nad wodą unoszą się gęste mgły, które rano zawieszają się nad winnicami, a w ciągu dnia ustępują miejsca słońcu. Dla szlachetnej pleśni Botrytis cinerea – kluczowego gracza w historii tego regionu – to raj. Najpierw wilgoć, żeby zaczęła działać, potem słońce, żeby skoncentrować cukier i aromaty. Efekt? Zwykłe grona zaczynają się marszczyć jak rodzynki, ich sok gęstnieje, a smak idzie w stronę moreli, miodu, skórki pomarańczowej.
Ten krajobraz – strome stoki, wulkaniczne gleby, rzeki, mgły – to nie tylko ładne zdjęcia z drona. To fundament terroir Tokaju.
UNESCO, średniowiecze i Polska: jak Tokaj stał się legendą
W 2002 roku 27 miejscowości regionu tokajskiego trafiło na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Nie za „ładne widoczki”, tylko za to, jak konsekwentnie przez stulecia rozwijano tu kulturę winiarską – od sposobu uprawy, przez system piwnic, po klasyfikację winnic.
Pierwsza znana pisemna wzmianka o winie z Tokaju pochodzi z 1382 roku. Zanim jednak region wypłynął na międzynarodowe wody, minęło trochę czasu. Udokumentowany handel na większą skalę – m.in. dowozy kupców bardyjowskich na rynek polski – datuje się na 1512 rok. Czyli ponad 130 lat budowania renomy, zanim świat naprawdę się nim zainteresował.
Niezwykle ciekawy (i mało dziś podkreślany) wątek to rola Polski. Przez długie stulecia byliśmy dla Tokaju kluczowym rynkiem. Na polskie dwory trafiały ogromne ilości wina – w najlepszych czasach mówimy o ponad milionie litrów rocznie. Największe i najcenniejsze zapasy tokaju w ogóle nie leżały wtedy na Węgrzech, tylko… w Polsce.
- W krakowskich piwnicach składowano największe zapasy tych win.
- Najsłynniejsza przedwojenna kolekcja tokajów znajdowała się w Warszawie, w kamienicy Fukierów przy Rynku Starego Miasta. Dla ówczesnych to było coś na kształt prywatnego „muzeum Tokaju”, o którym mówiono w całej Europie.
Do rozkwitu regionu przyczyniły się też konkretne nazwiska: ród Rákóczi, Zuzanna Lorántffy, właściciele majątków w Sárospatak, powiązane z Polską rody magnackie (m.in. bracia Biliccy). Nazwy takie jak Czerwona Wieża czy góra Krakó w okolicy Tokaju nie wzięły się znikąd – to ślady dawnych związków handlowo‑politycznych między regionem a polskimi elitami.
Historia Tokaju ma też swoje czarne karty. W XIX wieku filoksera – mszyca niszcząca korzenie winorośli – przeszła przez Europę jak pożar przez suchy las. Tokaj nie był wyjątkiem. Winnice trzeba było zakładać niemal od zera, na podkładkach odpornych na szkodnika. Zmieniła się struktura własności, pojawili się nowi producenci, region się przeformatował.
Drugi poważny cios przyszedł po 1945 roku. Okres radzieckiej okupacji oznaczał centralne sterowanie produkcją, ilość często wygrywała z jakością. Tokaj – jak wiele regionów dawnego bloku wschodniego – musiał po transformacji ustrojowej odrabiać kilkudziesięcioletnie zapóźnienia. Dzisiejsze topowe winnice to w dużej mierze efekt pracy ostatnich trzech–czterech dekad.
Co właściwie pijesz, gdy pijesz Tokaj?
Tokaj to królestwo białych win. I to nie przypadek – przepisy apelacji pozwalają tu na bardzo wąską paletę szczepów. W praktyce wszystko kręci się wokół trzech odmian:
- Furmint – fundament regionu, około 60% nasadzeń. Doskonała, wysoka kwasowość, neutralniejszy aromat, za to mocna struktura. Idealny szkielet dla win Aszú, ale też świetna baza dla wytrawnych, mineralnych win jedzeniowych.
- Hárslevelű (Lipovina) – bardziej aromatyczna, z nutami kwiatów, miodu, ziół. Świetnie sprawdza się w kupażu z furmintem, zwłaszcza w stylach półsłodkich i słodkich.
- Sárgamuskotály (Żółty Muskat) – intensywnie pachnąca odmiana, dająca bukiet pełen kwiatów i owoców. Wnosi aromat zarówno do lekkich bieli, jak i niektórych win słodkich.
Oprócz nich są jeszcze drobne nasadzenia lokalnych odmian (np. zéta), ale trzon trio jest jasno określony. Czerwonych odmian prawie tu nie ma – jeśli w ogóle, to w ilościach symbolicznych.
Botrytis, czyli szlachetna pleśń, która zrobiła Tokajowi karierę
Bez Botrytis cinerea nie byłoby Tokaji Aszú. Ta szlachetna pleśń atakuje skórki dojrzałych winogron, przebija je, odparowuje wodę i zamienia jagody właściwie w rodzynki. Z zewnątrz wyglądają jak pomarszczone, brązowawe kuleczki, w środku niosą skondensowany sok: mnóstwo cukru, kwasowości i aromatów.
W Tokaju takie „rodzynkowe” jagody nazywa się aszú. Zbiera się je ręcznie – jagoda po jagodzie – do tradycyjnych drewnianych koszy, czyli puttony. Jeden putton to około 25 kg jagód. Potem te puttony dodaje się do beczki (ok. 136 litrów) wina bazowego lub moszczu. Im więcej puttonów na beczkę, tym wino słodsze i bardziej skoncentrowane.
Przez wieki to właśnie liczba puttonyos na etykiecie – 3, 4, 5, 6 – informowała, jak bardzo słodkie jest dane Aszú. Dziś, po zmianach przepisów (od 2014 roku formalnie zachowano tylko Aszú 5 i 6 puttonyos), coraz większe znaczenie ma dokładna ilość cukru resztkowego podana w gramach na litr. Praktyka pozostała jednak ta sama: rodzynkowe jagody, puttony, potem powolna fermentacja i wieloletnie dojrzewanie w beczkach w chłodnych, wilgotnych piwnicach.
Style win z Tokaju – od wytrawnych po esencję
Na półce albo w karcie spotkasz kilka głównych kategorii:
- Wytrawny furmint (száraz) – napięty, mineralny, z wysoką kwasowością. Idealny do jedzenia: ryby, drób, kuchnia polska z kiszonkami i śmietaną lub bardziej nowoczesne dania.
- Wina półsłodkie i późnego zbioru – dobry kompromis między fresh a sweet, świetne na start dla kogoś, kto boi się „ulepku”.
- Szamorodni – tłoczone z całych kiści, w których są i zdrowe jagody, i te porażone Botrytis. Występuje w wersji wytrawnej i słodkiej. Wytrawny szamorodni potrafi być zaskakująco wyrazisty, orzechowo‑drożdżowy, świetny do kuchni.
- Tokaji Aszú – wizytówka regionu. Gęste, wielowymiarowe słodkie wino z jagód aszú, o potężnym potencjale dojrzewania (często liczymy go w dekadach).
- Eszencia – czysty sok, który samoczynnie wycieka z jagód aszú pod własnym ciężarem. Fermentuje w żółwim tempie, ma niewielki alkohol, gigantyczną słodycz i ekstremalną koncentrację. Rzadkość, raczej ciekawostka kolekcjonerska niż wino „na co dzień”.
Tokaj ma tę przewagę nad wieloma innymi regionami, że możesz w jednym miejscu przejść cały przekrój stylów – od lekkiego wytrawnego furminta po niesamowicie gęstą esencję.
System cru: co znaczy Szent Tamás, Király, Szarvas?
Tokaj należy do grona najwcześniej uporządkowanych regionów winiarskich świata. Już w XVIII wieku formalnie wytyczono granice apelacji i skatalogowano najlepsze parcele. Niektóre nazwy przewijają się w dokumentach od setek lat – i do dziś widzisz je na etykietach.
Dla Tokaju to mniej więcej to, czym grand cru jest dla Burgundii. Takie nazwy jak Szarvas, Király (Királyok) czy Szent Tamás warto mieć w głowie.
Szarvas (Tarcal) – pełnia i prestiż
Położony w Tarcal Szarvas uchodzi za jedno z najbardziej prestiżowych siedlisk regionu. Stoki dają świetnie dojrzewające owoce, wina są zwykle pełniejsze, bardziej skoncentrowane, o bogatszej strukturze. Producenci chętnie podkreślają na etykietach pochodzenie z Szarvas czy pobliskich parceli (m.in. Szentvér), bo rynek wie, że za tą nazwą idzie konkretna jakość.
Király/Királyok (Mád) – „królewska” winnica
Király w Mád – dosłownie „królewski” – to kolejne historyczne cru, które regularnie pojawia się w dawnych dokumentach jako miejsce wybitnej jakości. Daje wina o dużej finezji, często z wyraźną mineralnością, bardziej „napięte” niż ciężkie. Jeśli na etykiecie widzisz „Király”, to prawdopodobnie masz przed sobą poważne wino – wytrawne lub słodkie.
Szent Tamás (Mád) – ikona terroir
Szent Tamás to chyba najsłynniejsze cru całego Tokaju. Wzgórze nad Mád, strome, świetnie nasłonecznione, o złożonej, wulkanicznej glebie. Nazwa ściśle kojarzy się z topowymi producentami – jak Szepsy czy Royal Tokaji – i z winami, które pokazują, co ten region potrafi w najlepszym wydaniu: mocna struktura, mineralia, znakomita kwasowość i długowieczność.
Jeśli widzisz na etykiecie połączenie: nazwa producenta + Szent Tamás (np. Royal Tokaji Szent Tamás), to prawie zawsze mowa o single vineyard, czyli winie z jednej konkretnej parceli. Idealne, żeby porównywać styl Szent Tamás z innymi stanowiskami – choćby z Királyem czy Betsek.
Najważniejsi producenci i czym się różnią
Na stosunkowo niewielkim obszarze Tokaju masz gęste skupisko dużych, średnich i małych producentów. To dobra wiadomość: przy odrobinie planowania w kilka dni jesteś w stanie odwiedzić zarówno ikony regionu, jak i bardziej butikowe adresy.
Royal Tokaji – nowoczesna ikona
Royal Tokaji powstał po transformacji ustrojowej i od razu postawił na jedno: maksymalnie wykorzystać potencjał najlepszych parceli. Mád jest ich naturalną bazą, a nazwy Szent Tamás, Betsek czy Mézes Mály (kolejne historyczne cru) regularnie pojawiają się na etykietach.
Plus Royal Tokaji jest taki, że etykiety są czytelne: producent, nazwa cru, styl wina (Furmint, Aszú, późny zbiór), często też informacja o cukrze resztkowym. To dobry adres, żeby:
- zacząć przygodę z Tokajem od solidnego, rozpoznawalnego producenta,
- porównać charakter różnych cru na własnym podniebieniu,
- zobaczyć, jak klasyczne Aszú wygląda w dzisiejszej, „odświeżonej” formie.
Disznókő – lider enoturystyki
Disznókő, położone niedaleko Sárospatak, to duża, nowoczesna posiadłość i jeden z liderów regionu. Dla turysty – strzał w dziesiątkę na początek:
- znakomicie zorganizowane wizyty,
- jasne, przystępne tłumaczenie stylów i procesów,
- możliwość obejrzenia winnic i wejścia do piwnic w jednym miejscu.
To tutaj wiele osób „składa w całość” to, o czym wcześniej tylko czytało: wulkaniczna gleba, botrytis, zbiór aszú, puttony, dojrzewanie w beczkach w tufowych piwnicach.
Oremus – Rákóczi, piwnice i klasyczny styl
Oremus to historycznie pierwsza winnica rodu Rákóczi. Jej piwnice, wykute głęboko w wulkanicznym tufie, to podręcznikowy przykład tokajskiego „podziemia”: chłodno, wilgotno, ściany pokryte kłaczkami pleśni, rzędy beczek, które mogą tu spokojnie leżeć latami.
Dziś Oremus łączy:
- klasyczny tokajski charakter (szamorodni, Aszú, esencja),
- z nowoczesną technologią, która daje precyzję i powtarzalność.
To dobry wybór, jeśli chcesz spróbować bardzo „klasycznego” Tokaju w dopracowanym, czystym wydaniu.
Szepsy – punkt odniesienia dla koneserów
István Szepsy to nazwisko, które przewija się w niemal każdej poważniejszej rozmowie o Tokaju. Jego wina – zarówno Aszú, jak i wytrawne furminty – traktuje się jak punkt odniesienia.
Kluczowe cechy:
- obsesja na punkcie terroir: wina z pojedynczych parceli, bardzo precyzyjne,
- poważne, gastronomiczne furminty wytrawne,
- w przypadku słodkich – głęboka koncentracja, ale zawsze podparta mocną kwasowością.
Butelka z nazwiskiem Szepsy to raczej propozycja dla kogoś, kto już wie, że Tokaj go interesuje – i chce zobaczyć, na jakim poziomie ten region potrafi grać.
Inni ważni gracze: kogo jeszcze warto znać?
- Grand Tokaj – duży producent, dobry punkt orientacyjny dla stylu regionu.
- Sauska Tokaj – nowoczesny design, czyste, owocowe wina, często polecane młodszym odbiorcom i fanom food & wine.
- Dobogó – butikowa skala, bardziej kameralne degustacje, wina cenione przez znawców.
- Dereszla – bardzo obecny w eksporcie, w tym w Polsce; łatwo go potem znaleźć na półce.
- Patricius – łączy tradycję z nowoczesnością, pełny przekrój stylów, rozpoznawalny na polskim rynku.
- Béres (Erdőbénye) – chłodniejsze siedliska, wina wytrawne o wyraźnej świeżości i mineralności.
- Királyudvar – topowe parcele w Mád i Tarcal, świetne, gastronomiczne furminty wytrawne i półsłodkie.
- Pajzos-Megyer – dwie historyczne posiadłości, stabilna jakość, mocna obecność eksportowa.
Jeśli szukasz punktu startowego pod kątem dostępności w Polsce, Patricius, Dereszla, Dobogó, Sauska, Pajzos‑Megyer i Béres to dobre typy: ich wina regularnie pojawiają się w sklepach i restauracjach.
Tokaj vs Sauternes vs Mozela – gdzie tu jest „deal”?
Tokaj bywa zestawiany z Sauternes czy słodkimi rieslingami z Mozeli, bo to ta sama liga, jeśli chodzi o potencjał starzenia i złożoność. Różnica często pojawia się przy kasie.
Tokaj – zwłaszcza od topowych producentów – daje bardzo korzystny stosunek jakości do ceny. Wina o parametrach i klasie porównywalnej z Sauternes potrafią kosztować wyraźnie mniej. To jeden z powodów, dla których poważni kolekcjonerzy od lat patrzą w stronę tego regionu.
Z perspektywy inwestora ciekawa jest też ziemia. Analizy sprzed kilku lat wskazywały, że wartość inwestycji w Tokaju, liczona na hektar, była jedną z najwyższych w Europie. Na to nakładają się:
- historyczna renoma (średniowieczne wzmianki, wieki eksportu do Polski i innych krajów),
- wczesna klasyfikacja i ograniczona powierzchnia upraw,
- bardzo wąska lista dozwolonych szczepów, co też buduje „rozpoznawalny styl”.
Krótko mówiąc: popyt na topowe działki jest, podaż się nie zwiększy, a świadomość Tokaju w świecie nadal rośnie.
Jak zaplanować wyjazd do Tokaju?
Tokaj jest idealny na 3–4 dni. Odległości są małe, więc zamiast siedzieć w samochodzie, spędzasz czas w winnicach i piwnicach.
Prosta oś wyjazdu
- Tokaj (miasteczko) – dobra baza na start. Spacer po mieście, pierwsze degustacje, rejs po zbiegu Bodrogu i Cisy.
- Mád i Tarcal – serce prestiżowych parceli. Tu skoncentrowani są tacy producenci jak Royal Tokaji, Szepsy, Királyudvar, Sauska, Patricius, Béres (bliżej Erdőbénye). Idealne miejsce na dzień „wine & food pairing”: degustacja plus kolacja, zejście do wielopoziomowych piwnic w tufie.
- Tállya – spokojniejsza wieś, mniej turystów, więcej czasu na rozmowy w małych winiarniach.
- Sárospatak + Disznókő – połączenie zabytkowego miasta z wizytą w jednej z najlepiej przygotowanych do enoturystyki posiadłości w regionie.
⚠ Praktycznie:
Piwnice są chłodne przez cały rok (około 10°C), więc nawet latem przyda się bluza. Większość poważniejszych degustacji wymaga rezerwacji – bez tego możesz pocałować klamkę, zwłaszcza w czasie festiwali i długich weekendów.
Festiwale i wydarzenia
W sezonie odbywają się różne lokalne festiwale – często wtedy łatwiej w ciągu 1–2 dni odwiedzić wielu producentów, bo oferują specjalne zestawy degustacyjne, dodatkowe zwiedzania piwnic i ograniczone serie win. Dla kogoś, kto chce „spróbować jak najwięcej”, to złoty czas, ale też koniecznie rezerwuj noclegi i wizyty z dużym wyprzedzeniem.
Pro tip:
Nie planuj więcej niż 2–3 winnice dziennie. Po trzeciej degustacji (jeśli faktycznie próbujesz, a nie „tylko siorbiesz”) wrażenia zaczynają się mieszać, a szkoda marnować dobre butelki na zmęczone podniebienie.
Jak czytać etykietę z Tokaju, żeby kupować świadomie?
Etykieta tokajskiego wina to coś w rodzaju spiętej w punkt ściągi z całego regionu. Kilka elementów, na które naprawdę warto zwrócić uwagę:
-
Producent + cru
Jeśli widzisz zestawienie typu Royal Tokaji Szent Tamás, Szepsy Király czy Oremus Mézes Mály, to masz do czynienia z winem z konkretnej, wyróżnionej parceli (single vineyard). Nazwy Szent Tamás, Király, Szarvas to sygnał: tu być może będzie „ten” Tokaj, o którym tyle słyszałeś. -
Styl wina
Szukaj określeń:- dry / száraz – wytrawny furmint/hárslevelű,
- szamorodni – może być dry lub sweet (zwykle dopisane na etykiecie),
- Tokaji Aszú – słodkie wino deserowe,
- ewentualnie late harvest / późny zbiór.
-
Puttonyos (przy Aszú)
Jeśli jest podany (5, 6 puttonyos), to szybki wskaźnik poziomu słodyczy – im wyższa liczba, tym słodsze i bardziej skoncentrowane wino. Coraz częściej jednak producenci pokazują dokładną ilość cukru resztkowego (w g/l), co jest bardziej precyzyjne. -
Szczep(y)
Najczęściej będzie to furmint, czasem kupaż z hárslevelű i sárgamuskotály. Jeśli zaczynasz, furmint to dobry „język”, którym Tokaj mówi najgłośniej – warto się z nim oswoić. -
Cukier resztkowy / poziom słodyczy
Dobrze jest wiedzieć, czy kupujesz wino na aperitif, do kolacji, czy do deseru. 6 puttonyos Aszú z cukrem rzędu 150–200 g/l nie będzie naturalnym partnerem do tatara wołowego.
Jeśli nauczysz się czytać te kilka elementów, przestaniesz kupować „Tokaj bo Tokaj”, a zaczniesz wybierać butelki idealnie dopasowane do okazji.
Mało oczywiste fakty, które zmieniają perspektywę
Na koniec kilka rzeczy, które dobrze spina całą opowieść:
- Region wulkaniczny – piwnice wydrążone w tufie na głębokości do 13 metrów, stała temperatura ok. 10°C, naturalna „klimatyzacja” dla win.
- Szlachetna pleśń jako sprzymierzeniec – Botrytis cinerea, która gdzie indziej jest przekleństwem, tutaj zamienia grona w złoto w płynie.
- Bardzo selektywne odmiany – tylko trzy główne białe szczepy (Furmint, Lipovina/Hárslevelű, Żółty Muskat/Sárgamuskotály) dopuszczone do produkcji Tokaju w klasycznym stylu.
- Długie dojrzewanie tradycji – od pierwszej wzmianki o tokajskim winie (1382) do udokumentowanego handlu na większą skalę (1512) minęło ponad 130 lat. Ten region niczego nie robił „z marszu”.
- Polskie piętro historii – największe przedwojenne zapasy tokaju leżakowały nie w Tokaju, tylko w piwnicach Krakowa i w warszawskiej kamienicy Fukierów. To Polska miała ogromny udział w tym, że Tokaj stał się gwiazdą Europy.
- Sowiecki hamulec – po 1945 r. tokajskie winiarstwo dostało zadyszki. To, co dziś pijesz z etykiet Royal Tokaji, Szepsy czy Oremus, to efekt ciężkiej pracy po 1990 roku, a nie „ciągłości od zawsze”.
Szybkie FAQ – na jedno posiedzenie
Czy Tokaj to tylko słodkie wina?
Nie. Słodkie Aszú to legenda regionu, ale dziś ogromne znaczenie mają wytrawne furminty i hárslevelű – mineralne, gastronomiczne, często z pojedynczych parceli.
Które winnice uchodzą za najbardziej prestiżowe?
Wśród ikon wymienia się najczęściej: Royal Tokaji, Disznókő, Oremus, Szepsy, Sauska Tokaj, Dereszla, Pajzos‑Megyer, Patricius, Királyudvar, Béres, Dobogó, Grand Tokaj. Często pracują na historycznych cru typu Szent Tamás, Mézes Mály, Király, Szarvas.
Od czego zacząć pierwszą wizytę?
Na start świetnie sprawdzają się Disznókő (znakomite zwiedzanie), Royal Tokaji, Oremus, Sauska Tokaj, Dereszla. Dają dobry przekrój stylów i są dobrze przygotowane na gości.
Jak Tokaj wypada przy Sauternes i Mozeli?
Jakość – porównywalna w topowych butelkach. Ceny – zwykle korzystniejsze dla Tokaju. Jeśli chcesz wejść w świat naprawdę poważnych słodkich win bez przepłacania, to jeden z najlepszych adresów.
Czy Tokaj to dobry kierunek na krótki wyjazd?
Tak, bo wszystko jest blisko, piwnice są czynne cały rok, a enoturystyka stoi na wysokim poziomie. Warunek: rezerwuj degustacje z wyprzedzeniem i nie ścigaj się z czasem.
Jeśli chcesz z Tokajem wejść w głębszą relację niż „butelka z supermarketu na święta”, potraktuj go jak region, a nie jak styl wina. Pojedź, wejdź do piwnicy wykutej 700 lat temu w wulkanicznym tufie, powąchaj powietrze, spróbuj Aszú z Szent Tamás i prostego wytrawnego furminta z sąsiedniego stoku. Dopiero wtedy to, co jest napisane na etykiecie, zaczyna mieć sens. I wtedy trudno wrócić do Tokaju traktowanego jak „słodkie wino na prezent dla cioci”.